Ale wcześniej chciałabym zaprosić was na zimną, mrożoną kawę po całodniowym spacerze. Zrobiliśmy tego dnia około 10 kilometrów, zwiedziliśmy nieznane zakątki Warszawy. Zmierzając do domu, zaszliśmy w końcu do lokalu, który mijaliśmy wielokrotnie. Mieści się zaraz przy wyjściu z metra i nosi nazwę Kawalerka.
Pierwsze wrażenie było pozytywne, a później już tylko zostałam utwierdzona w tym, że Sin Fronteras ma silną konkurencję! Wnętrze jest niezbyt wielkie, ale dzięki ogromnym oknom stało się bardzo jasne i przestrzenne. Wystrój trochę kojarzy mi się z czymś, co nazwę: typową niesieciówką kawiarnią - czyli prosto, kolorowo, obowiązkowe menu wypisane kredą na tablicach, elegancki minimalizm. Tak jest i tutaj, ale ma się uczucie jakiejś takiej domowości, którego tak rzadko doświadczam w lokalach.
Bardzo miły młody (chyba młodszy od nas, starość!) pan za ladą na nasze pytanie, czy dostaniemy kawę bez lodów i bitej śmietany i przyrządził nam frappe z przepysznym syropem o smaku ciasteczkowym. W lokalu można wybrać też mleko sojowe, co np dla mnie ma bardzo duże znaczenie (a spotkałam się z nim tylko w okropnym Starbucksie). Pycha! Jako plus: są też napoje yerba mate club, trochę kanapek, zupy. Dłuższą chwilę delektowaliśmy się kawą, zanim zdecydowaliśmy się opuścić przytulne wnętrze Kawalerki. Wrócimy tu na pewno jeszcze nie raz w drodze z/do domu, w trakcie naszych pieszych wędrówek! Polecamy wszystkim którzy chcą chwilę odetchnąć, zatrzymać się gdzieś na Żoliborzu...
http://www.facebook.com/kawalerka.wilsonplac
1 komentarze:
też tam byłam, fajne miejsce :)
Prześlij komentarz