wtorek, 29 listopada 2011

Tortille na obiad sposób 9383740


Każdy jadł pewnie tortille w porze obiadowej:) Nie mogę się zebrać, żeby zrobić swoje (a znalazłam już świetny przepis u Kikimory), więc dzisiaj prezentuję eleganckie tortillowe koperty. Była to bardzo miła niespodzianka, którą zastałam na swoim talerzu, wracając kiedyś strasznie wymęczona do domu. Dziękuję! :-)

Tortille z tym, co było w lodówce ;)

3 placki tortilli
1 pierś z kurczaka zamarynowana i usmażona (marynana z papryki w proszku, curry, kurkumy i pieprzu)
1/3 opakowania rukoli
1/2 opakowania pomidorków koktajlowych
150g żółtego sera
Dowolny sos, u nas keczup

Placki nadziewamy, pamiętając, aby nadzienia nie było za dużo, bo będą się rozpadać. Zamykamy je w koperty i podgrzewamy na patelni, aż będą chrupkie. Pałaszujemy ze smakiem:)

Continue reading...

poniedziałek, 28 listopada 2011

ZSM - Zrób sobie mleko część 1, dość dramatyczna


Idiotycznie wysokie ceny mleka sojowego skłoniły mnie do próby zrobienia go w domu. Mleko w Biedronce (która nie jest nam specjalnie po drodze) kosztuje już prawie 5zł, natomiast Aprosoya to wydatek 7-10zł, nie wspominając już o ryżowym 12zł/l. Nie jest to blog wege, ani żadne z nas już nie jest wege, ale z powodu kiepskiej tolerancji laktozy (mojej niestety! T. miał szczęście całe życie pić mleko prosto od krowy) staram się unikać mleka krowiego. Wyjątkiem są przepisy na słodkości. Tak do codziennej owsianki mleko sojowe (dopóki w Biedronce kusiło trzema smakami i ceną 2,99) było wspaniałą codziennością. Słodki smak przypasował nawet mojemu wybrednemu towarzyszowi życia i voila! posiłkując się internetem zmajstrowałam swoje własne mleko sojowe.

Może zacznę od plusów takiego przedsięwzięcia :-) Mleko wyszło przepyszne, zupełnie jak to kartonikowe. Dobrze jest dodać 2 łyżki miodu i ciut domowego ekstraktu waniliowego. Wyszło go sporo i było pyszne z płatkami kukurydzianymi. Ze 175g suchego ziarna miałam ok 1 litra sojowego nektaru, więc mleko kosztowało mnie niecałe 2zł.

Problem zaczął się... już podczas przygotowywania. Miałam za mały garnek, który na dodatek koncertowo się przypalił. Gorącą okarę bardzo ciężko było odcedzić, mleko strasznie kipiało i zrobiło w kuchni okrutny burdel. Okropnie się to robiło, jestem troszkę zniechęcona. Po dokładny przepis zapraszam na blog zielonej kuchni, a was zostawiam ze zdjęciem o obietnicą, że w przyszłym tygodniu druga odsłona ZSM, tym razem będę próbowała mleka migdałowego lub sezamowego, ryżowego... Może macie jakieś propozycje? Bycie orzechowym mleczarzem zapowiada się ciekawie! :-)
Continue reading...

niedziela, 27 listopada 2011

Zapiekane bułeczki


Czyli prosty i smaczny sposób na ciepłą kolację :) zaczerpnięty od mojej Mamy.


Dla 4 osób:

  • 4 duże bułki
  • 4 małe jajka
  • pomidor
  • 4 plasterki szynki, np. konserwowej
  • 4 plasterki sera żółtego
  • szczypiorek
  • masło
  • +ketchup
Bułkom ścinamy wierzchy i palcami 'wydrążamy' - trzeba uważać, żeby nie zrobić dziurek w dnie i bokach - mnie się 1 zdarzyła i białko wypłynęło dołem ;). Środek smarujemy masłem. Do bułek wkładamy kolejno: plasterek szynki, pomidora, jajko i pocięty drobno szczypiorek. Na tym etapie bułeczki prezentują się tak:
czy żółtko posypane szczypiorkiem nie wygląda pięknie? ;)
Tak przygotowane bułeczki przykrywamy plasterkami sera (można też zetrzeć ser w kostce i posypać). Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i zapiekamy w temperaturze 180C przez około 15-20 minut. Trzeba do nich zaglądać, aby nie spiekły się za mocno ;) (bo będą twarde a nie chrupiące, no i żółtko też będzie całkowicie twarde).
A oto efekt końcowy:
Smacznego!

Przepis dodaję do durszlakowej akcji Tanie gotowanie, pasuje jak ulał :)

Continue reading...

Pasta na kanapki z brie


Był to niedzielny poranek, w lodówce raczej niewiele (bo w niedzielę wieczorem jeździmy zazwyczaj na zakupy), tak samo niewiele chęci miało którekolwiek z nas żeby wyjść do osiedlowego marketu, który jest położony 3 minuty od naszego bloku. Ale co ze śniadaniem? Nie na darmo jestem pasibrzuchem, znalazłam na dolnej półce połowę brie, trochę chleba i wymyśliłam coś pysznego. Polecam tę pastę, widziałam podobne w sklepie, jednak pełne konserwantów i zwyczajnie drogie.

Czosnkowa pasta z brie

1/2 krążka brie
2 ząbki czosnku
2 łyżki masła (można dać więcej jeśli chcecie mieć bardziej kremową konsystencję)
1 łyżeczka bazylii
szczypta świeżo zmielonego pieprzu

Wszystko miksujemy w blenderze na gładką masę, najlepiej smakuje przyjemnie rozpuszczona i ciągnąca się na ciepłych grzankach. Smacznego!:)



Przepis dodaję do akcji zwiększamy odporność!
Continue reading...

sobota, 26 listopada 2011

W sobotę powoli... Pancakes z mieszanki mąk;)


Moja lepsza połowa przeszła godną podziwu ewolucję kuchenną. Z kogoś, kto żywił się frytkami, chlebem tostowym i kotletami, zrobił się (także ze względów zdrowotnych) całkiem świadomy kulinarnie facet. T. ma wszystkie niezbędne umiejętności: robił już muffiny (które z Olą zawsze wspominamy z rozrzewieniem ;)), ciasto, chleb, najlepszą na świecie pizzę razową, masę pysznych obiadów-niespodzianek no i pankejki, które w naszym domu robi tylko on, ja tylko pomagam jeść ;-) Także zapraszam na sobotnie pancakes z mieszanki mąk - o ile ma się proporcje przyczepione do lodówki to można je przygotować bardzo szybko. Jednak u nas dajemy 2x więcej niż sugeruje Polka na nasze śniadanie. Są zbyt pyszne, żeby zjeść na śniadanie 4 sztuki, dlatego zawsze robimy więcej:) Z pozdrowieniami dla Burczymiwbrzuchów ;) które kusiły pankejkami tyle razy, że w końcu nas skusiły:)

Tutaj link do bloga Zawszepolki, skąd wzięliśmy przepis. Cytuję za autorką, bo wyjątkowo przepis bez modyfikacji. Nie mieliśmy konfitury z rabarbaru, bo szczerze go nie znosimy. Zamiast tego wyciągnęłam z półki szumnie nazywanej spiżarką domowe powidła jabłkowe i potrójnie wysmażone powidła śliwkowe, creme de la creme domowych przetworów mojej rodziny. Dopiero niedawno doceniłam, jakie to szczęście móc sięgnąć po słoiczek małego dobra zamkniętego w słoik w pewnym malowniczym regionie na lubelszczyźnie... :)

Placuszki (pancakes) z konfiturą z rabarbaru


Mieszanka na placki

600g mąki (u mnie 200g mąki gryczanej, 200g mąki orkiszowej, 100g mąki z ciecierzycy, 100g mąki pszennej razowej)

3 łyżeczki proszku do pieczenia

1 łyżeczka sody

1 łyżeczka soli

1 łyżeczka mielonego imbiru

1 łyżeczka przyprawy korzennej (bez mąki)

6 łyżek jasnego brązowego cukru

Składniki mieszanki wymieszać razem i trzymać w zamkniętym pojemniku.

Sposób przyrządzenia placków (porcja dla dwóch Zawszepolek lub jednego Połówka - wychodzi 6 placuszków) - u nas podwójna

100 g mieszanki j/w

1 jajko (białko oddzielone od żółtka)

50 ml jogurtu sojowego (lub maślanki)

50 ml mleka sojowego (lub dowolnego mleka)

1 łyżka delikatnego oleju (dobrze sprawdza się migdałowy lub z orzechów włoskich) (lub 2 łyżki roztopionego masła)

skórka otarta z połowy cytryny

sok wyciśnięty z 1/4 cytryny

kilka kropel ekstraktu z migdałów (lub aromatu migdałowego)

Białko ubić z sokiem z cytryny i szczyptą soli. Żółtko ubić z jogurtem, mlekiem i olejem lub masłem. Do 100g mieszkanki dodać ubite żółtka, skórkę i sok z cytryny, ekstrakt z migdałów i wymieszać. Do masy dodać 1/3 ubitych białek, delikatnie wymieszać, dodać pozostałe białka i delikatnie wymieszać całość. Smażyć małe placuszki na żeliwnej patelni bez dodatku tłuszczu. Podawać ciepłe z konfiturą - u nas z powidłami :)



Smacznego i miłego weekendu!

Przepis dodaję do akcji Korzenny Tydzień :)




Continue reading...

poniedziałek, 21 listopada 2011

Kto pisze na pasibrzuchach? :-)


Z okazji natknięcia się na blogach na nową falę nagród i nominacji postanowiłyśmy napisać coś o sobie. 7 losowych faktów dwóch ponętnych pań to razem 14 ciekawostek, które mam nadzieję, czytelnicy pasibrzuchów (zwłaszcza ci, których na razie znamy tylko z blogosfery) dowiedzą się o nas czegoś ciekawego. Na deser wspólna fotka z soboty :) 


KAROLA - 7 faktów o mnie
1. Kiedyś przez 2 lata byłam wegetarianką, z ruchem wege i przyległościami sympatyzuję do dziś.
2. Moim najprawdopodobniej nieosiągalnym marzeniem są: doktorat komparatystyczny, praca na uczelni i utrzymywanie się z wykładania literatury.
3. Straszliwie irytuje mnie pisanie o kocu, książce i herbacie zawsze wtedy, kiedy w kalendarzu zaczyna się jesień. Ludzie, czytajcie cały rok!
4. Gazety czytam regresywnie, od ostatniego artykułu do pierwszej strony.
5. Podobno jestem strasznie zasadnicza, złośliwa i niemiła, ale nie wierzcie w to. Najgorsze, że Ola też tak twierdzi :(
6. Najczęściej chodzę w spódnicach i sukienkach, uwielbiam second-handy gdzie kupuję od zawsze.
7. Uwielbiam herbaty i codziennie mierzę się z trudami życia z termosem w torbie, co równoważy nasze temperamenty, bo druga prowadząca bloga to kawosz :)



7 faktów o OLĆ :)
1. Nie wypiję herbaty, w której pływa 'szczurek'.
2. Mnie też marzy się doktorat - z fonologii! (ale wcześniej praca magisterska ;))
3. Farbuję włosy od tylu lat, że nie bardzo pamiętam, jaki mają naturalny kolor.
4. Lubię czytać gazety kiedy biorę gorącą kąpiel.
5. Uwielbiam robić niespodzianki!
6. Wolę teatr niż kino, a mimo to częściej oglądam filmy niż spekatkle.
7. W wolnych chwilach zaglądam do studia Radia Aktywnego, zwykle w piątki między 18 a 20 ;).


Ola na pierwszym planie, ja złowrogo zaczajona tuż za nią :-) Miłego dnia wszystkim naszym czytelnikom! :-)
Continue reading...

niedziela, 20 listopada 2011

Pizza z patelni


O ile brakuje mi muffinków, ciast i innych wypieków, to brak piekarnika najbardziej doskwiera mi poprzez niemożność zrobienia...pizzy.




Pyszne, drożdzowe ciasto, razowa mąka dzielnie zagniatana przez T, a do tego obowiązkowe oliwki na górę... Radzimy sobie inaczej ;)

'Pizza' z patelni
2 sztuki tortilli
100g żółtego sera
+ na górę, u nas:
kurczak shoarma, rukola, pomidorki cherry

Tortillę podgrzewamy do chrupkości, przewracamy na drugą stronę. Na podprażoną górę kładziemy ser i kurczaka i czekamy, aż ser się roztopi. Dekorujemy resztą przygotowanych warzyw/dodatków, polewamy ulubionym sosem. Ta jest nadgryziona, bo byłam głodna;)

Smacznego!
Continue reading...

sobota, 19 listopada 2011

To lubię w Warszawie #1 - Guarani na Koszykowej


Zbierałam się od dłuższego czasu do napisania takiej notki, wczorajszy wieczór dostarczył mi niezbędnej inspiracji i oto jest! Behold ;) Nie jestem zwolennikiem jedzenia na mieście, zawsze wolę zjeść coś,co sama przygotowałam, ale, jak już raz na kilka miesięcy się gdzieś wybierzemy, jest to zawsze miejsce fajne, klimatyczne, bez snobistycznego zadęcia i niespecjalnie drogie (bo w końcu to blog studencki!).

Znacie, pijecie yerba mate? Z osób podczytujących wiem, że robi to Zosia. Wybraliśmy się do yerbaciarni nieco przypadkiem, szukając spokojnego miejsca w centrum, gdzie można odpocząć, porozmawiać. Miejsce nazywa się Guarani, a jest położone zaraz obok przystanku tramwajowego Koszykowa. Nie była to nasz pierwszy kontakt z yerbą (która z jakiegoś powodu ciągle kojarzy mi się z niszowością, nie wiem, czemu), ostrokrzew paragwajski znamy, lubimy i pijemy (ja od czasu legendarnej już pracy w herbaciarni), ale mnogość smaków i firm wprawiła nas w zachwyt. Ogólnie cała wizyta przebiegła na wielki plus!

Przemiła pani za ladą chętnie doradzi i wytłumaczy jak się pije yerbę, jaki smak wybrać na początek etc. Najciekawszy jest fakt, iż za 8zł dostajemy tykwę z yerbą, a do tego termos do każdej zamówionej tykwy w cenie, więc wody do dolewek jest bardzo dużo. Sklepo-kawiarnia jest malutka, cicha i bardzo klimatyczna; w tle słychać muzykę południowoamerykańską. Do przekąszenia tylko ciasteczka w śmiesznej cenie 80gr/szt. Polecamy każdemu jako alternatywę dla hałaśliwych sieciówek w stylu Coffee Heaven! Guarani na Koszykowej 70 zdecydowanie dostaje nasz znak jakości ;-) Polecamy, zwłaszcza, jeśli nie znacie jeszcze yerba mate. Ta bagienna mikstura potrafi uzależnić ;) Mam nadzieję, że Ola da się przekonać i też wrzuci swoje sprawdzone miejsca... Proponuję wspólną wyprawę i recenzję pewnego lokalu frytkowego ;)
Continue reading...

środa, 16 listopada 2011

Białkowe śniadanie


Przepis znaleziony w jednym ze starych numerów Men's Health (gazety głupiej jak nieszczęście, ale przepisy mają ciekawe) ;-)

2 jajka
4 plastry bekonu lub innego mięsa (u mnie szynka robiona na wsi przez rodzinę, mmm!)

Bekon/wędlinę prażymy na patelni teflonowej bez tłuszczu z obu stron, na to wbijamy jajka i smażymy w zależności od tego, jaki stopień wysmażenia kto lubi (ja niestety nie zjem jajka które nie jest całkowicie stałe, więc smażę dość długo). Żeby śniadanie było bardziej eleganckie i jeszcze zdrowsze, dodałam rukolę i suszone pomidory (też zrobione w domu!). Zaspany recipient zjadł je w łóżku z prawdziwą przyjemnością, a potem, pełen energii poszedł za radą wyżej wymienionego czasopisma pakować na siłkę... to znaczy, zaspany jak zombie, ale najedzony pomaszerował do pracy ;)

Miłego dnia!
Continue reading...

niedziela, 13 listopada 2011

Czekoladki - podejście pierwsze! Cytrynowe.


A na zdjęciu samotna czekoladka. Ona jedna jedyna bez szwanku pokonała drogę z silikonowej foremki na talerzyk :(.


Ale po kolei!


Dawno, dawno temu, odwiedziłyśmy stronę Magiczne Wypieki, gdzie nabyłyśmy foremki. Ja postanowiłam nie kupować kolejnej formy na muffiny, ale spróbować czegoś zupełnie nowego - domowych czekoladek! 
Ponieważ po przeszukaniu internetu stwierdziłam, że a) nie jest to najłatwiejsze b) jest czasochłonne, to serduszkowa foremka czekała i czekała...
... aż do wczorajszego, niespodziewanie wolnego wieczoru :).


Czekolady od jakiegoś czasu czekały w lodówce, więc pozostało tylko pytanie: czym wypełnić czekoladki? Z tego, co było w domu, pasowała właściwie tylko cytryna ;), a zachęcił mnie do niej także przepis znaleziony tutaj.


Zabrałam się do pracy, w przerwach oglądając The Voice ;). Wszystko robiłam 'na oko' i tak też podaję proporcje:


(foremka 15 serduszek)
100g gorzkiej czekolady
80g białej czekolady
100g kremówki
skórka otarta z 1 cytryny
sok z cytryny (z około połowy, może ciut więcej)


Połowę gorzkiej czekolady rozpuszczamy (w kąpieli wodnej) i pędzelkiem smarujemy foremkę. UWAGA, 2 warstwy to zdecydowanie za mało ;). Myślę, że to było przyczyną popękania czekoladek i tego, że ostatecznie wyglądały na cytrynowo-czekoladowe kule ;).
Po posmarowaniu wkładamy na ok. 10 minut do lodówki, znów smarujemy, znów wkładamy, znów smarujemy... (oczywiście czekoladę trzeba będzie ponownie 'rozpuścić' do b. płynnej konsystencji).


Nadzienie:
Kremówkę, białą czekoladę, skórkę i sok podgrzewamy w kąpieli wodnej, aż czekolada się rozpuści i wszystko ładnie połączy. Odstawiamy do przestygnięcia i aby masa trochę stężała.



Łyżeczką nakładamy masę do foremek, ale nie 'pod korek', trzeba trochę zostawić miejsca na przykrycie naszych czekoladek :).


Na koniec rozpuszczamy pozostałą gorzką czekoladę i 'polewamy' powierzchnię nadzienia, starając się, by nie dostało się ono między przykrycie a ścianki.


A potem próbujemy ładnie wyjąć czekoladki - mnie się udało w przypadku 1/15 ;).

Continue reading...

Kreatywa śniadaniowa 1 - kasza jaglana


Chociaż bloga prowadzimy z Olą od niedawna, ja pamiętam dobrze czasy starego durszlaka, od dawna śledziłam blogosferę w poszukiwaniu inspiracji by uczynić gotowanie ciekawszym ;)
Zastanawia mnie nieco rosnąca popularność blogów śniadaniowych. Po pierwsze, w większości prowadzą je nastolatki, które mają dużo więcej czasu niż przeciętny blogger, obarczony obowiązkami. Po drugie... czy tylko mi te porcje wydają się tak żałośnie malutkie? Dbam o linię (żeby była gruba i wyraźna ;)) i zdrowy tryb życia, ale śniadanie z 5 łyżek owsianki? Pół grejfruta i kromka chleba? Jakim cudem miałoby to dać mi energię, kiedy wychodzę rano, a wracam o 20? Jak owsianka, to solidna porcja! Po latach niejedzenia śniadań nawróciłam się i jest to najważniejszy posiłek, nie ma możliwości nie zjedzenia go rano.

A dziś odmiana od owsianki, poprawnie byłoby chyba nazwać ją kaszanką, no ale sami widzicie, to ewidentnie zły typ formacji ;) Zapraszam na śniadaniową jaglankę!

Śniadaniowa jaglanka (dla 2 osób):

1 szklanka kaszy jaglanej
2 szklanki mleka lub wody

Poprzedniego dnia wieczorem kaszę gotujemy w stosunku 2:1 w wybranym płynie. Rano wystarczy ją podgrzać i dorzucić to, co mamy pod ręką: u mnie był to banan, żurawina i domowe suszone gruszki i jabłka.

Pyszne, rozgrzewające i co najważniejsze rano, szybkie śniadanie! Moja porcja to oczywiście ta po lewej ;-)


Continue reading...

sobota, 12 listopada 2011

Dwukolorowe biscotti


Udało nam się spotkać z Olą jeszcze w starym mieszkaniu na wspólne pichcenie, a mnie W KOŃCU udało się zmobilizować i napisać o tym notkę ;) Miałyśmy dużo pomysłów, znalezionych na niezawodnym durszlaku, ale ostatecznie trafiło na ten przepis - dwukolorowe biscotti. Znalazła Ola, a ja zupełnym przypadkiem kupiłam te ciasteczka-sucharki w Lidlu (włoski tydzień!) i wpadliśmy z T oboje.

Ogólnie rzecz ujmując, podczas wspólnego pieczenia było bardzo wesoło! Sucharki wymagają nieco pracy, ale efekt rekompensuje konieczność podwójnego pieczenia. Nam smakowały tak, że problem przechowywania w puszcze nie zaistniał... Biscotti czekały do wieczora, kiedy wrócił T i zjedliśmy wszystkie, co do jednego:) Smakowały wspaniale, słodkie i przyjemnie chrupiące! Olu, dzięki za wspólne pieczenie, kiedy następne wyzwanie? :-) Polecamy, znak jakości pasibrzuchów :-)


Przepis cytuję za domowymiwypiekami, z naszymi zmianami:

Składniki:
300g mąki
80g miękkiego masła
2 jajka
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
150g migdałów (dałyśmy nieco mniej, ok 120g)
2 łyżeczki cukru waniliowego (dałyśmy domową esencję waniliową)
170g cukru
15g kakao (do części kakaowej zwiększyłyśmy ilość do około 50g)
60g suszonych moreli (morele zastąpiłyśmy gorzką czekoladą)

Sposób przygotowania:
Migdały zalać wrzątkiem i następnie obrać ze skórki. Migdały przełożyć na sitko i pozostawić do wyschnięcia. Morele (u nas - czekoladę) pokroić na małe kawałeczki.W misce wymieszać mąkę, 70g masła, jajka, sól, proszek do pieczenia, cukier waniliowy (esencję) i cukier. Zagnieść jednolite ciasto. Ciasto podzielić na pół. Do jednej połowy dodać kakao i 10g masła, a do drugiej morele (czekoladę). Obie połówki ciasta ponownie zagnieść. Do obu dodać po połowie migdałów.C iasta zawinąć oddzielnie w folię spożywczą i wstawić do lodówki na 30min.
Oba ciasta podzielić na 4 części. Z każdej części uformować długi, cieniutki wałeczek o długości 30cm. Biały wałek skleić z ciemnym tak, aby powstał wałek dwukolorowy. Gotowe wałki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w szerokich odstępach (Najlepiej przedzielić wałki kawałkami papieru do pieczenia, aby podczas pieczenia się nie posklejały. Ciasto rozchodzi się na boki).
Ciasto podpiec 15min. w nagrzanym piekarniku do 200°C. Lekko ostudzić.
Ciasto pokroić w lekko ukośne kawałki (kromki) o grubości około 1- 2cm. Ciasteczka ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia nacięciem do dołu.
Piec kolejne 10min. w temperaturze 200°C, aż ciasteczka ładnie się zarumienią. Pozostawić do całkowitego ostygnięcia.




Continue reading...

wtorek, 8 listopada 2011

Mała-wielka rewolucja


Kochani pasibrzuchowicze!

Ja, tj. Karola i podkuchenni w osobie T i świni morskiej po wielu perypetiach zmieniliśmy mieszkanie na przytulną kawalerkę, która, chociaż jest świetnie położona i zapewni świetne światło do zdjęć, jest... pozbawiona piekarnika! przynajmniej na jakiś czas ;)
Także spodziewajcie się ode mnie raczej nie muffinek i innych pyszności (mam trochę zaległych przepisów, mam też nadzieję, że je kiedyś wrzucę), a ciekawych pomysłów na dania i słodkości niewymagające pieczenia, bo bloga z tej okazji nie zamierzamy zamykać. Może też, z racji bliskiego sąsiedztwa z Olą, pomimo chronicznego braku czasu uda nam się częściej spotykać na wspólne pieczenie w pewnej kuchni na Bemowie? :-) Tak czy owak, jest to wyzwanie, które ochoczo podejmuję. No i rozglądam się za małym piekarnikiem...

Na pocieszenie wrzucam zdjęcie podkuchennego Beniowskiego, który nawiązuje do najlepszych tradycji polskiego blogowania kulinarnego, bo nie kto inny, a Dorotuś z moichwypieków też ma to zwierzątko :) Benek ma wyjątkowy apetyt, jego pasje to wyłudzanie jedzenia i spanie. Ma też niebagatelny wkład w bloga - pałęta się pod nogami kiedy siedzę w kuchni ;)

Continue reading...

sobota, 5 listopada 2011

romantyczne śniadanko!


Jak wiadomo - gotowanie sprawia wiele radości. Jedzenie także. Ale najwięcej radości sprawia, jak można kogoś nakarmić :).


Weekendowe poranki są fajne. Bo można dłużej pospać. Bo można spokojnie napić się herbaty. Bo można spokojnie przygotować śniadanie. Bo śniadanie można zjeść wspólnie! :)

Oto mój prosty pomysł, co zrobić, aby zwykłe śniadanie było nie takie zupełnie zwykłe ;). Pozdrowienia dla T.!



Co na zdjęciu?
2 kromki chleba: zwykły pszenny tostowy i razowy, obydwa stostowane i posmarowane odrobiną masła, które błyskawicznie się rozpłynęło - już coś innego niż zwyczajna kromka chleba!

na nich: pasta jajeczna - zamiast po prostu rozsmarować ją na kanapce, warto ładnie ją uformować ;) ja użyłam wykrawaczek do ciastek, a skoro 'romantyczne śniadanko', to oczywiście w kształcie serduszek 
pomidor pokrojony w cząstki - zamiast plasterków ułożonych od razu na kanapce
parówkowe ośmiorniczki - pomysł zaczerpnięty z Bento po polsku; niby tylko parówka, ale od razu wygląda inaczej!


I takie to było wspólne sobotnie śniadanko :).


A oto przepis na pastę jajeczną:
jajka ugotowane na twardo
cebula
sól, pieprz
majonez


Nie podaję dokładnych proporcji, bo tu można dowolnie kombinować w zależności od gustów - ja wolę jak jest więcej jajek niż cebuli.
Jajka wkładamy do miski i dziubiemy widelcem na drobne kawałki. Cebulę kroimy w drobną kostkę, solimy aby trochę zmiękła, dodajemy do jajek. Solimy, pieprzymy (sporo!) i dodajemy majonez, aby powstała pasta.
Smacznego!
Continue reading...
 

Pasibrzuchy! Copyright © 2009 Designed by Ipietoon Blogger Template In collaboration with fifa
and web hosting